2016 minął niepostrzeżenie, a ja w 365 dni nadrobiłam kilka lat życia i sporo zaległości.
Końcem roku 2015 wróciłam z Hiszpanii, z nieco inną głową i podejściem. W rok 2016 weszłam z zamiarem realizacji dawno odkładanych planów.
Zaczęło się niezbyt kolorowo, od wizyty w szpitalu, diagnoz, snucia przypuszczeń, domysłów lekarzy, męczących badań i zadawania sobie pytań dlaczego znowu ja?
W lutym, w przerwie między jednym a drugim pobytem w szpitalu kupiłam motocykl. Upragniony, długo wyczekiwany obiekt moich westchnień. Nie był to Bandit, którym zachwycam się do dzisiaj ale jego mniejszy, lżejszy i łatwiejszy w prowadzeniu odpowiednik.
Kiedy zrobiłam prawo jazdy na motocykl jego zakup nadal wydawał mi się nie realny, nie ze względu na kwestie finansowe. Pieniądze na swój upragniony sprzęt odłożyłam i nie było to dla mnie problemem. Nierealność wynikała bardziej z kwestii braku wiary we własne marzenia i możliwości.
3 lutego stałam się szczęśliwą posiadaczką Kawasaki er5.
Kilka dni później wróciłam do szpitala, przeszłam operację, zaczęłam leczenie. I czekałam aż będę w pełni sił by wsiąść na moto.
Motocykl był dla mnie spełnieniem marzeń, także tych dziecięcych. I mimo kilku przeciwności, opinii niektórych osób na ten temat, że przecież kobieta, że jak to możliwe, że to nie kobiece zajęcie… mimo problemów zdrowotnych z którymi gdzieś tam się borykałam i innych czynników nie odpuściłam sobie. A poziom satysfakcji po pierwszych przejechanych kilometrach, zwłaszcza tych samotnych, był nie do zmierzenia. Pokazałam sobie, że można i trzeba gonić za marzeniami a moment gdy się je finalizuje jest czymś tak nierealnym i pięknym, że trzeba szczypać się non stop w dłonie i uświadamiać sobie, że to nie sen!
Dwa miesiące później odwiedziłam Pragę, spacerowałam po tamtejszych uliczkach z zachwytem w oczach i uśmiechem na ustach. Spędziłam równie piękny co intensywny weekend.
W czerwcu, z urodzinowym voucherem w ręce, zjawiłam się na Alei Pokoju w Krakowie żeby z 90 metrowego dźwigu rzucić się w dół. Co też bez wahania uczyniłam.
Pierwszą samotną mini trasę zrobiłam w tym samym okresie. Zaledwie 300 kilometrów przez dziurawe drogi dostarczyło mi wielu emocji. O dziwo zgubiłam się tylko raz, dojechałam bez wywrotki, parkingówki, w całości, nieziemsko uszczęśliwiona.
Niedługo potem, razem z Agą pojechałyśmy obejrzeć wrocławskie krasnale. Nie pamiętam ilu się doliczyłyśmy. Ale tego najwłaściwszego, czyli motocyklistę udało nam się znaleźć dość szybko.
Niecały miesiąc po skoku spakowałam się i razem z Erykiem ruszyłam w pierwszą motocyklową podróż. To był nasz debiut. Zobaczyłam trasy, o których do tej pory wyłącznie czytałam. Transfogarska i Transalpina, te dwie wymarzone i upragnione okazały się być jak z bajki. Mojej bajki o motocyklowych podróżach, która właśnie się ziściła.
W międzyczasie zaczęłam uczyć się języków, na własną rękę a potem uczęszczając na lekcje. Odkurzyłam stare zeszyty żeby przypomnieć sobie podstawy francuskiego. Kupiłam rozmówki, fiszki.
Po powrocie z Rumunii spakowałam plecak, tankbaga i siadłam na własne moto. Objechałam Tatry, które kiedyś miałam w planach objechać nie koniecznie o własnych silach. Tymczasem zrobiłam to, samodzielnie.
Po powrocie wciąż było mi mało. Wiec znowu spakowaliśmy sakwy i kufer. Pojechaliśmy zobaczyć Bałkany. Odwiedziłam Wiedeń, bajkowy Budapeszt, niezwykłe boisko w Durmitorze, złowrogie Kosowo. Zobaczyłam też Albanię, Serbię i Bośnię. W każdym z tych miejsc było coś wyjątkowego.
Z tej samej wyprawy, z Czarnogóry, przywieźliśmy psa, małą czarną kulkę. Mimo, że Kulfon jest już w Polsce kilka miesięcy ta historia nadal wydaje mi się cholernie nierealna.
Połaziłam trochę po Bieszczadach. Razem z Wojtkiem weszłam na Tarnicę.
W grudniu ponownie spakowałam się w torbę i razem z 3 uroczymi;) facetami ruszyłam do Hiszpanii. Na wybrzeżach Gran Canarii piliśmy don simona, oglądaliśmy wschody i zachody słońca. Spaliśmy na plaży lub w opuszczonym hotelu.
Końcem tego roku zrealizowałam jeszcze jeden swój cel. Zabieram najbliższe mi ososby na wycieczkę. Chwila oddechu od codzienności jest potrzebna każdemu. A i na zaszczepienie podróżniczego bakcyla nigdy nie jest za późno.;)
W roku 2016 odwiedziłam kilkanaście krajów, kilka stolic, masę uroczych miejsc, poznałam wyjątkowych ludzi i tak zwyczajnie po prostu dobrze się bawiłam.
Zrobiłam ponad 14 tysięcy kilometrów na dwóch kółkach, pojechałam w pierwszą samodzielna trasę, odbyłam dwie motocyklowe wyprawy po uroczych europejskich zakątkach.
Spełniłam kilka swoich marzeń a kilka kolejnych przeistoczyłam w plany, gotowe do realizacji.
- Zaplanowałam przyszłoroczną wyprawę do Afryki.
- Czekam na sezon żeby skoczyć ze spadochornem.
- Skrzętnie zbieram każdy zarobiony grosz do sloika z napisem motocyklowy debiut ale o tym kiedy indziej.
Ubiegły rok był w sumie taki jak tego chciałam, a czasami nawet lepszy… no dobra dużo lepszy. Bo nie spodziewałam się, że tej zimy w garażu będzie czekała na mnie kawa. Że pojadę tu i tam, że zobaczę tyle miejsc, spotkam tyle cudownych i bezinteresownych osób na swojej drodze. W sumie nie miałam żadnych oczekiwań, jednak wiedziałam, że moje życie zrobi zwrot o 180 stopni. Nie przypuszczałam też, że przekroczę tyle granic, barier, które sama sobie stworzyłam, zapewne ze strachu, wygody i braku wiary we własne możliwości.
Tymczasem dogoniłam swoje dziecięce marzenia i przeistoczyłam je w rzeczywistość.
Z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że wystarczy po prostu chcieć i nie wolno odpuszczać, nie można bać się wyjść ze strefy komfortu, nie można bać się zmian i nie wolno oczekiwać od kogoś realizacji naszych marzeń.
Za marzeniami trzeba gonić, bo to one i nasze pasje są motorem napędowym całego życia. A bez nich, bez nich czujemy pustkę, miotamy się w poszukiwaniu czegoś co ją wypełni. Ja to coś znalazłam.
A Ty?
Jeśli nie, to szukaj i goń za tym co będzie zdzierać Cię z wygodnego łóżka nawet o 4 nad ranem, co z ekscytacji nie pozwoli Ci zasnąć. To musi być coś o czym będziesz myślał tuż po przebudzeniu, czego jednocześnie będziesz się bał i mocno pragnął…
a jeśli to znajdziesz to nigdy nie puszczaj.
Swietny wpis, świetny rok. Ciesze się, gdy czytam, jak łatwo spełniasz swoje marzenia i trzymasz swoje szczęście w garści !
You did it dude!
Well done :)!!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja się dopiero rozkręcam ;))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jesteś inspiracją! Gratuluję spełnienia marzeń, tak trzymaj ☺ Uściski dla Kulfona😜
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękuję, nie przypuszczałam, że mogę stać się czyjąś inspiracją.:) Pogoniłam za jednym marzeniem, które pociągnęło za sobą całą resztę:). Pozdrawiam:))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Reblogged this on introweska and commented:
Szukacie inspiracji na Nowy Rok? Ja ją znalazłam u Doroty:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję!:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo piękne opowiadanie ! Ja tez marze o motocyklu, najlepiej dwóch albo trzech. Bo my grupowo…
pozdrawiamy i trzymamy kciuki za przyszłość.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ponoć gdy sie niczego nie oczekuje to wtedy można poczuć się naprawdę szczęśliwym 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gratulacje! Mój zeszły rok też obfitował w realizację „marzeń” (trudno to naprawdę określić). Nie było tak spektakularnie jak u ciebie, ale fakt, chcieć to móc. Jak w końcu przełamałem wewnętrzne opory to poszło lepiej. Nie jest idealnie, ale dopiero się rozpędzam.
Udanej realizacji planów. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U mnie chyba największy problem polegał na tym, że nie wierzyłam w swoje możliwości i wmawiałam sobie, że to nie dla mnie. W porę się opamiętałam:). Dziękuję i życzę przełamywania oporów w dalszym ciągu:) oraz realizacji planów oczywiście!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gratuluję 😉
Uwielbiam takie posty jak ten, które sprawiają, że chce się wstać i rzeczywiście zacząć coś robić.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję:)!
PolubieniePolubienie
Porwałaś. Czytając miałam uczucie, że biegnę za tobą by nadążyć za kolejnymi wydarzeniami. Dość intensywnie było, ale jeśli to czyni szczęśliwą to wspaniale. Jedno jest pewne i o tym przekonujesz, że NIC się nie wydarzy jeśli sami nie wprawimy w ruch.
Inspirujące, jak powiedziała Introweska, bo to za nią tu przyszłam.
Biegnij dalej, życie mamy tylko jedno.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za te słowa:). Wciąż biegnę i nie mam ochoty zwalniać bo właśnie teraz odczuwam życie na 100%.:)
PolubieniePolubienie
brawo
PolubieniePolubienie
Super się czyta. Genialne fotki. Inspirują. Gratuluję marzeń i dotychczasowych realizacji. Afryka – koniecznie. W2016 r. roku zrobiliśmy na moto zachodnią Afrykę – najdalej Benin i Togo ( relacja współtowarzysza na moto-voyager.pl). Było ciężko, nie było co pić, trochę strachu przed bojówkami ale po tygodniu w Polsce chcieliśmy wracać do Afryki. Skok spadochronowy polecam, zachęcam, koniecznie – można oczywiście tandem, ale wierz mi to nie to samo co zrobić AFF i skoczyć samemu ( no dobra, na początek w towarzystwie spadającego obok instruktora) – ale to jednak zdecydowanie inne doznanie :). Trzymam kciuki 🙂
PolubieniePolubienie
Gratuluje spełnienia swoich marzeń i podziwiam 😀
Jednak jak się chce to można wszystko ♥
Pozdrawiam jesteś wspaniałą motywacją
Zapraszam do mnie https://projectlife713.wordpress.com/
PolubieniePolubienie